Autor Wiadomość
Kay
PostWysłany: Sob 16:41, 01 Mar 2008    Temat postu:

No, tak jakoś mi się skojarzyło.
Dagi
PostWysłany: Sob 14:17, 01 Mar 2008    Temat postu:

Wyzywająco?
Kay
PostWysłany: Sob 13:06, 01 Mar 2008    Temat postu:

Hym. Zabrzmiało to trochę wyzywająco... ^.^
Avis
PostWysłany: Sob 12:31, 01 Mar 2008    Temat postu:

nie ma ludzi bezbłędnych
Dagi
PostWysłany: Pią 19:06, 29 Lut 2008    Temat postu:

Nie, nie, nie. Takie powtórzenie nie jest błędem o ile dobrze go zastosujesz.

"Światło, które symbolizuje dobro i mrok, który jest symbolem zła."
-> Światło, które symbolizuje dobro i mrok, symbolizuje zło; ew. Światło, którego symbolem jest dobro i mrok, którego symbolem jest zło.

Takie tam... zabieg literacki, jak ja takie wariacje nazywam. Ale zawsze trzymam się metody stawiania trzech takich samych wyrazów, bo wtedy odczuwa się, że autor zrobił to świadomie.

A co do samego tekstu - masz kilka błędów, ale i tak... podobało mi się. Bardzo.
Avis
PostWysłany: Pią 18:28, 29 Lut 2008    Temat postu:

alegorią? To tam pasuje? ; )
Dorve
PostWysłany: Pią 14:15, 29 Lut 2008    Temat postu:

To może zamiast "symbolem" -> "alegorią"?
[coś leci]
Jejć! Nie rzucajcie we mnie!
lunka
PostWysłany: Pią 14:11, 29 Lut 2008    Temat postu:

Ładne, ładne.
Z pięknym stwierdzeniem na końcu.

Ale mam zastrzeżenie.
Światło, które symbolizuje dobro i mrok, który jest symbolem zła.
Symbolizuje, symbolem. Trochę się gryzie.

No i przeszkadzają mi te oje, ojejki i inne.

Wiem, też mam się czego czepiać.
Avis
PostWysłany: Nie 13:48, 24 Lut 2008    Temat postu:

ojej... dziękuję : )
Dagi
PostWysłany: Sob 11:32, 23 Lut 2008    Temat postu:

To jest... piękne...
Kay
PostWysłany: Pią 23:10, 22 Lut 2008    Temat postu: Droga do raju.

Z braku lepszego określenia - pojedynek wygrała Avis, której dzieło prezentuję poniżej. Psia Gwiazda, niestety, nie dostarczyła nam na czas swojej pracy.


Zapach lawendy.
Ewa uśmiechnęła się szeroko, szczęśliwa, że znów jest w tym domu, domu który był dla niej bardzo bliski, mimo, że tak właściwie nie miała z nim nic wspólnego.
- Wchodź, Ewuniu – pulchna kobieta w kwiecistym szlafroku zaprosiła ją gestem do kuchni. – Nie, nie zdejmuj sandałów, zmarzniesz, podłoga jest zimna.
Dziewczyna przekroczyła próg i poczuła tą ciepłą, rodzinną atmosferę. Jak zawsze.
Omiotła wzrokiem pomieszczenie, w którym znajdowało się pięć osób. Jej spojrzenie zatrzymało się na twarzy wysokiego, ciemnowłosego chłopca.
- Cześć Adam – zaszczebiotała Ewa, sadowiąc się koło niego na kanapie.
Adam. Dzięki temu jednemu, niepozornemu chłopcu, jej życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Dziewczyna nigdy nie myślała, że niewidomy może nauczyć ją patrzeć. Mógł. Dzięki niemu nauczyła się dostrzegać piękno, dzięki niemu zrozumiała własne błędy. Ich przyjaźń była dla niej czymś najwspanialszym na świecie, przyjaźń życiodajna niemal jak tlen.
Kochała Adama i kochała jego dom, który był dla niej bliższy nawet od własnego. Kochała to ciepło, które wypełniało każdy kąt i zapach przysmaków, które pichciła mama chłopaka.
Był niewidomy, a umiał patrzeć.
A ona widziała, a patrzeć nie potrafiła. Przynajmniej do czasu. Bo kiedyś Ewa była zła. Po prostu zła. Była głupią, sadystyczną egoistką, ulegała wpływom.
Lecz pewnego jesiennego popołudnia poznała Adama, a wraz z nim domowe ciepło i potęgę prawdziwej przyjaźni. Od tego czasu wszystko się zmieniło.
- Witaj, Ewa. Czekałem aż przyjdziesz – odparł chłopak.
Dziewczyna wyszczerzyła zęby w uśmiechu i zamieniła kilka słów z Majką, starszą siostrą Adama.
- Musisz spróbować mojej szarlotki, Ewuniu – oznajmiła spontanicznie mama chłopaka, wciskając Ewie wyszczerbiony talerzyk do rąk i nakładając nań pysznie wyglądający kawałek ciasta.
Ta skonsumowała przysmak, czując, że wypełnia ją radość. Jak zawsze, gdy znajdowała się w tym domu, domu pełnym... miłości.
- W sumie to ja tylko na chwileczkę – oznajmiła dziewczyna, zanim matka chłopaka zdążyła wcisnąć jej jakiś inny smakołyk. To znaczy przyszłam po Adama.
- A to uciekajcie – zaśmiała się kobieta, biorąc od Ewy pusty talerzyk.
Dziewczyna chwyciła przyjaciela za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia.
Drzwi zamknęły się za nimi z charakterystycznym, cichym jękiem.
Ciepły, letni wiatr rozwiał rude kosmyki Ewy, gdy szła szybkim krokiem, ciągnąc niewidomego przyjaciela za sobą.
Prowadziła go nad rzekę.

***
- Gdzie idziemy? – spytał po jakimś czasie Adam, usilnie próbując poczuć zapach miejsca, do którego prowadziła go przyjaciółka.
- Eeee – wybełkotała Ewa, mocniej chwytając dłoń chłopaka.
Gdzieś w tył głowy uderzyła ją dziwna myśl, że nie powinna mówić mu, że idą nad zwykłą, nudną rzekę.
- I-idziemy... d-doo... idziemy do Raju – wypaliła, niewiele myśląc.
‘Do Raju?’ – zdziwiona spytała samej siebie. Nigdy nie wierzyła w Raj. Nigdy nie mówiła o Raju. Raj był bardzo nie w jej stylu.
Adam wybuchnął czystym, perlistym śmiechem, jakby w boskim Ogrodzie było coś naprawdę zabawnego.
- Ewka, czy to naprawdę ty?
Dziewczyna uśmiechnęła się, dostając coś na kształt olśnienia i ignorując idiotyczne pytanie przyjaciela.
- To jest nasza droga do Raju – szepnęła. - Droga do Raju... – powtórzyła głośniej, zupełnie nie zwracając uwagi na kilku młodych dryblasów, którzy obdarzyli ją zdziwionym spojrzeniem. – Oj, ojej...
Bo chciała dać Adamowi Raj.
Raj jako coś wspaniałego.
Na przemian otwierając i zamykają usta, niczym rybka, zdała sobie sprawę, że Raj to nie tylko boski Eden, czysta abstrakcja, wspaniały Ogród pierwszych ludzi, czy co tam jeszcze. Tylko część świata. Część świata. Zwykłego, ludzkiego świata.
- Dam ci Raj – oznajmiła spontanicznie.
Adam nic nie odpowiedział. ‘Nicnieodpowiadanie’ było bardzo w jego stylu. Wymownym milczeniem skłonił Ewę do kontynuowania swojego monologu.
- Słuchaj... idziemy teraz do Raju, czymkolwiek on tam jest. Opiszę ci naszą Drogę, mimo, ze sama jej nie widzę. Dobra?
- Dobra – zgodził się Adam.
Chłopak miał nieodgadniony wyraz twarzy, tymczasem Ewa sprawiała wrażenie, jakby zachłysnęła się potokiem słów, które cisnęły jej się na wargi.
- O, o, ojej... oj... ojej... – wydukała.
- Ewcia, twoja elokwencja mnie przeraża.
Uśmiechnęli się oboje.
- Ale...ale Adam, ja naprawdę widzę Drogę. Wierzysz mi?
- Pewnie, że wierzę.
Dziewczyna czuła tak wiele, że nie potrafiła opisać tego właściwymi słowami. To zdecydowanie było olśnienie. Olśnienie. A żadnej Drogi nie widziała. To Droga była w niej. OLŚNIENIE.
- Droga do Raju to nie jest widok Ziemski, wiesz? To nie są żadne drzewa, kwiatki, czy coś. I ty też ją możesz zobaczyć, możesz! Postaraj się.
- Wątpię. Wiesz, że nie widzę.
- Adam! Ale Drogi tak właściwie nie widać! Ją się czuje. Ona jest zrobiona z uczuć.
- Taaa...
Tak doskonale ją rozumiał. Kto jak kto, ale Adam często czuł Drogę. Drogę, która dla niego nie miała końca. Po prostu była. Paradoksalna, z której istnienia rzadko zdawał sobie sprawę. Droga.
- A każda Droga gdzieś prowadzi, nie? I wiesz, dojdziemy do Raju. Tylko nie wiem, kiedy.
Adam uśmiechnął się.
W milczeniu pokonywali kolejne metry, które dzieliły ich od celu. Tego ziemskiego, czyli rzeki. Raj jako cel był zdecydowanie gdzieś dalej, a może nawet nie istniał wcale....
- Jesteśmy na miejscu – szepnęła Ewa.
- W Raju? – spytał Adam, udając zdziwienie.
- Eee, nie. Nad rzeką. Właściwie to tutaj cię prowadziłam.
Rzeka płynęła leniwie. Brzeg był porośnięty zieloną, soczystą trawą, rozświetlaną przez promienie słońca. Krzaki i drzewa skutecznie oddzielały to miejsce od reszty świata, czyniąc je czymś na kształt azylu.
Ewa zrzuciła plecak i zdjęła buty. Zadowolona wyciągnęła się na ziemi i zamknęła oczy.
- Droga... – powiedziała, niemal bezgłośnie – czuję, że po niej biegnę. Deptam smutek i cierpnie, gdzieś w oddali wypatruję radości. Musi gdzieś tam być. Dobrze strzeżona przez swoje służące, przyjaźń i miłość.
- Mogłabyś pisać książki – stwierdził Adam i poczuł, że i on stąpa koło przyjaciółki po Drodze utkanej ze smutku.
- Próbowałam... – wyznała nieśmiało Ewa – Dawno i nieprawda. Jestem do niczego jeśli chodzi o pisanie.
- Wątpię – powiedział Adam – ale kontynuuj, śmiało.
- No więc widzę... ba! Nie, nie widzę, ja to czuję, czuję, że światło bije się z mrokiem. Światło, które symbolizuje dobro i mrok, który jest symbolem zła. To niewygrana walka, ale tak już musi być na Drodze. Równowaga, rozumiesz? Bo jakby dobro zwyciężyło zło, to nie umielibyśmy docenić jego wagi, nie? Wszystko by się popsuło. Adam, czujesz to?
Chłopak wykrzywił twarz w grymasie.
- Staram się poczuć. Tylko widzisz... dla mnie wszystko to mrok, nie wiem co to światło. To coś jasnego, tak, ale... nie wiem co to znaczy jasne. Moja wyobraźnia nie sięga tak daleko.
- Przepraszam – bąknęła Ewa – po prostu dobro walczy ze złem. Na każdej Drodze tak jest, nie tylko na tej która prowadzi do Raju. Chociaż w sumie... Raj to cel. A wszystko chyba ma swój cel. Wszystko. Podobno dla każdego człowieka celem jest... śmierć. Ale osobiście w to...
- Czy Raj to właśnie śmierć? – przerwał jej przyjaciel, odgarniając z czoła przydługie, czarne jak noc włosy.
Ewa przełknęła ślinę, przypominając sobie dawno zasłyszaną opowieść pewnego księdza, znajomego jej babci.
- Zależy jaki Raj. Ten nasz Raj, nie. Ale ten duży, to znaczy ten główny Raj to... to chyba tak. Nie wiem, jestem ateistką – wyznała, spuszczając głowę.
- Ateistką? – zdziwił się Adam – Co ateistka może wiedzieć o Rajach?
- O właśnie! O rajach może. Ale o Raju, Boskim Ogrodzie... chociaż nie, chyba nie mogę nic o nich wiedzieć, masz racje.
Ewa wyraźnie posmutniała, zdając sobie sprawę ze swojej bezradności. Raj to Bóg, a Bóg to wiara... A wiara była nie dla niej, w domu zawsze wszyscy twierdzili, że Bóg to czysta abstrakcja, że nie istnieje, że głupota. Wyjątek stanowiła babcia, kochana babcia Marysia, ta w moherowym berecie i grubym, wełnianym swetrze. Jednak babcia umarła, gdy Ewa miała zaledwie jedenaście lat, pozostawiając po sobie ciepłe wspomnienia i uczucie tęsknoty. Bo to babcia nauczyła Ewę życia, nauczyła zbierać grzyby i przeszywać guziki. To babcia opowiadała bajki i mówiła, jak rozróżniać gatunki drzew. To babcia była jedną, jedyną osobą na świecie, którą Ewa kochała naprawdę.
- Ważne, że ja wiem. Szczerze powiedziawszy to nie raz stąpałem po Drodze – powiedział cicho Adam, wyrywając przyjaciółkę z chwilowego odrętwienia, w które zdarzało jej się wpadać całkiem często.
- Naprawdę?
- Och, tak... I wiesz co? Wydaje mi się, że jesteśmy już blisko. Dochodzimy.
Milczeli. Milczeli, zagłębiając się we własnych myślach i biegnąc po Drodze. Ewa gapiła się na drugi brzeg rzeki, jakby chciała znaleźć w nim coś niezwykłego, coś co mogłaby określić jako piękne.
‘Choć w sumie cały świat jest piękny, każde źdźbło trawy i każdy promyk słońca’ – pomyślała i nagle poczuła dotyk zimnego opuszka palca na swoim rozgrzanym policzku. Zadrżała, rzucając Adamowi zdumione spojrzenie, jakby zupełnie zapomniała o jego ułomności. Tymczasem on zaczął delikatnie gładzić jej policzek, włosy i obnażone ramiona. Na twarzy chłopaka wykwitł delikatny uśmiech.
Ewa poczuła przerażenie. Mięśnie miała napięte, wyraz twarzy zlękniony. Nie miała odwagi się poruszyć.
Nie chciała tego dotyku, dotyku pełnego czułości i uwielbienia. Nie chciała, by dotykał ją taki słaby, nieporadny, niewidomy chłopak, uzależniony od obcych rąk i ludzkiej życzliwości.
'To nie miało być tak' – pomyślała, zaciskając knykcie i nerwowo przygryzając wargi.
Przyjaźń z Adamem miała być swojego rodzaju pokutą za zło, które kiedyś Ewa wytwarzała niemal nagminnie. A ten dotyk był oznaką jakiegoś rodzaju uczucia.
Zdecydowanie.
Przełknęła ślinę, siłą powstrzymując się by nie uciec.
Tymczasem na dotyku się nie skończyło. Ewa z przerażeniem zarejestrowała, że piękna, posągowa twarz Adama jest coraz bliżej jej twarzy, że jego usta są coraz bliżej jej ust. Ciało dziewczyny przeszedł dreszcz, trwoga opętała jej umysł doszczętnie. Jeszcze nigdy w życiu nie bała się tak bardzo.
A potem nie była w stanie już myśleć, pocałunek chłopaka pochłonął ją dogłębnie, serce zabiło mocniej. I Ewa poczuła, że wypełnia ją... euforia. Zapomniała o ułomności Adama. Zapomniała o tym, że go nie kocha. Zapomniała, że łączy ich tylko przyjaźń. Był tylko ten Pocałunek, który niemal dotykał jej duszy i ta euforia. Euforia, której Ewa nie zaznała przy pocałunku żadnego innego chłopca. Żadnego.
Oderwali się od siebie po nieskończenie długiej chwili, która była zdecydowanie najpiękniejszą chwilą w życiu każdego z nich.
- Chyba dotarliśmy – szepnęła nieśmiało dziewczyna.
Jej serce biło już swoim normalnym rytmem, lecz euforia nie ulotniła się.
Posągową twarz Adama wykrzywił błogi uśmiech. Chłopak delikatnie pogładził długie, rude włosy dziewczyny.
I Ewa zdała sobie sprawę, że teraz jest tylko on, tak idealnie piękny zarówno na zewnątrz, jak i w środku. On i ten jego dotyk.

Chciała dać Adamowi Raj.
Jednak to on dał Raj jej.
I Ewa zdała sobie sprawę, że chyba zaczyna rozumieć życie.


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group   c3s Theme © Zarron Media