FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj     
Skarb

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Whisper Strona Główna :: Sensacja, przygoda, kryminał
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Keira




Dołączył: 08 Lip 2008
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia Niczyja

PostWysłany: Czw 17:03, 10 Lip 2008    Temat postu: Skarb

Ogólnie piszę fantasy, choć została mi złożona pewna propozycja i... rezultat poniżej. Czekam na krytykę. Admin działa Mruga - K.


Rozdział I

Do ciemnej, zadymionej knajpki wpadły promienie pustynnego słońca. Stare drzwi uderzyły mocno o ścianę. Stał w nich wysoki, szczupły mężczyzna ubrany w lnianą, kremową koszulę na długi rękaw i bojówki khaki. Uśmiechnął się szeroko, bez śladu skrępowania patrzył na klientów Albatrosa, którzy obrzucili go nieprzyjaznymi spojrzeniami. Dziarsko wszedł do środka i uważnie zlustrował pomieszczenie. Jego uwagę przykuł mężczyzna, który w mniemaniu wysokiego, jako jedyny nie zwrócił uwagi na jego entrée.
Facet był łysy i barczysty. Siedział samotnie przy małym, obskurnym stoliku na którym ,w świetle zepsutej, mrugającej anemicznie jarzeniówko, błyszczały tłuste plamy. Bezmyślnie wodził palcem po brzegu pustej szklanki i gapił się w stronę baru. Wysoki powędrował za jego spojrzeniem i uśmiechnął się zawadiacko. Zdjął okulary i odruchowo przeczesał palcami ciemne włosy. Śmiało ruszył do lady, marszcząc nos zaatakowany przez chmurę tytoniowego dymu. Z trzeszczącego, zdezelowanego radia leciała piosenka John'a Fruscinante'a, której słuchał zaledwie dwie godziny wcześniej w hotelowym pokoju. Uśmiechając się pod nosem podszedł do baru i dokładnie starannie przyjrzał się obiektowi zainteresowanie zarówno swojego, jak i łysego faceta.
Trzy hokery dalej siedziała najbardziej intrygująca istota jaką ciemnowłosy widział ostatnimi czasy. Obuta była w znoszone martensy. Biodra okalało jej pareo w piaskowym kolorze, które z jednej strony, akurat z tej, z której usiadł, odsłaniało zgrabne, opalone nogi. Z chustą ładnie komponowała się ciemnozielona bluzeczka na ramiączkach. Dziewczyna, bo ani przez chwile nie zwątpił, że jędrne, zadbane ciało należy góra do dwudziestosześciolatki, miała długie, hebanowe włosy luźno związane na karku. Za opaskę służyły jej duże okulary, które, według stereotypu, były nieodłącznym rekwizytem amerykańskich pilotów i policji. Czarnowłosa jakby od niechcenia sączyła wodę, leniwie kreśląc jakieś wzory na kartkach, które miała rozłożone tuż przed sobą.
Wysoki poprosił barmana o whisky z lodem i podszedł do nieznajomej.
- Okazja czyni złodzieja, więc pozwól, że zabiorę ci trochę czasu - na jego ogorzałej od wiatru i słońca twarzy wykwitł jeszcze szerszy uśmiech, który nie zbladł nawet po tym, jak dziewczyna zignorowała zaczepkę. Niezniechęcony wyciągnął prawą dłoń z kieszeni i nonszalancko się przedstawił:
- Jestem Jack.
Dziewczyna spojrzała na niego spod przymrużonych powiek i lekceważąco wzruszyła ramionami.
Gdy został zignorowany po raz drugi, na jego ustach wykwitł grymas zniechęcenia. Usiadł obok i pociągnął zdrowy łyk whisky. Rozkoszował się korzennym, cierpkim smakiem zimnego trunku, który przyjemnie chłodził podrażnione suchym powietrzem i zapachem tytoniu gardło.
- Wypadałoby chociaż się odezwać - mruknął ostentacyjnie, wiedząc, że nieznajoma z pewnością to usłyszy
Tym razem osiągnął jakiś efekt, choć nie tego się spodziewał. Spojrzała na niego z lekką irytacją.
- Je ne parle pas anglais.
- Francuzka?- spytał zdumiony. - Tu parle français?
- Non. Je ne parle pas français,anglais, allemand. Au revoir.
Dziewczyna, krzywiąc się nieznacznie, pozbierała swoje rzeczy i szybko wyniosła się z knajpki, pozostawiając Jack’a samego ze sobą i niedopitą whisky.
Mężczyzna był zawiedziony, ale szybko się pogodził z niepowodzeniem. Kiedy dopił alkohol zamówił szklankę wody, by przepłukać gardło.. Miała okropny smak, ale mimo to powoli opróżnił naczynie i bezmyślnie rozejrzał się po wnętrzu „Albatrosa”.
Knajpka była żywcem wyjęta ze scenografii do kiepskiego filmu. Wypełniały ją dym cygar, kurz i zapite głosy mężczyzn, którzy albo ledwo siedzieli przy stolikach, albo starali się utrzymać na nogach, grając w bilard. Jack odruchowo zerknął w miejsce, gdzie wcześniej siedział barczysty facet. Gdy tylko spojrzał na pusty stolik, przypomniał sobie, że łysy wyszedł tuż za dziewczyną. Tknięty złym przeczuciem ruszył w stronę wyjścia.
Na dworze zalała go fala gorąca. Duszne, ciężkie i przepełnione kurzem powietrze z brutalną siłą wtłoczyło się w jego płuca, jeszcze bardziej potęgując jego obawy. Rozejrzał się dookoła.
Na prowizorycznym podjeździe przy „Albatrosie” stały cztery zdezelowane, amerykańskie półciężarówki, jego nowa Toyota i stary, dobrze utrzymany Mustang Shelby GT500 przyobleczony w czarny, matowy lakier. Jack z podziwem podszedł do samochodu i dokładnie mu się przyjrzał. W środku, na siedzeniu kierowcy zauważył te same kartki, które wcześniej widział u dziewczyny.
Zalegająca w powietrzu cisza była wręcz złowróżbna. Postanowił pokręcić się trochę po okolicy i skierował swe kroki za najbliższe wzniesienie. Nagle przystanął. Wydało mu się, że usłyszał czyjś głos. Zrobił jeszcze parę kroków i osiągając szczyt pagórka, spojrzał w dół. Potrzebował zaledwie kilku chwil, by zorientować się w sytuacji, po czym zaczął osuwać się w dół zbocza.
W dolinie, łysy nachalnie przystawiał się do dziewczyny. Kiedy ta nie reagowała, zaloty przemieniły się w agresywną zaczepkę. Pomimo, iż Jacka dzieliła od nich jeszcze spora odległość słyszał wyraźnie krzyki barczystego.
- No, chodź tu!
Czarnowłosa odwróciła się spokojnie w jego stronę i pokręciła głową.
Rozjuszony złapał ją za ramię i mocno przyciągnął do siebie. Wyszarpnęła rękę z uścisku i, o dziwo, wciąż spokojnie spojrzała mu w twarz.
- No, chodź tu szma…
Pozostałe słowa zostały mu wtłoczone z powrotem do gardła przez pięść dziewczyny.
Łysy bowiem zatoczył się mocno do tyłu i przez dobrych kilka sekund walczył o utrzymanie równowagi. Potrząsał głową jak oszołomione i złapał się za bolący podbródek. Jack przystanął na moment zdumiony lekkością
z jaką został wyprowadzony ten cios, bo dziewczyna, jak gdyby nigdy nic, odwróciła się i odeszła od mężczyzny, kierując się w stronę zabudowań mieszczących się na północnym krańcu doliny. Wysoki znów spojrzał na mężczyznę, który już pozbierał się po uderzeniu i trochę chwiejnie ruszył w stronę czarnowłosej .
Jack puścił się za nim biegiem, ale wiedział, że nie ma szans dotrzeć do nich na czas. Dzieliło go od dwójki dobre dwieście metrów. Bezsilnie patrzył, jak łysy dogania dziewczynę i brutalnie chwyta ją za bark.
- Zostaw ją, sukinsynu! - krzyknął bezradnie, ale uzyskał tym efekt odwrotny od zamierzonego.
Mężczyzna nawet się nie odwrócił, natomiast dziewczyna spojrzała w jego stronę. Ta chwila wystarczyła, by barczysty wymierzył jej siarczysty policzek. Na nic więcej nie miał czasu, ponieważ Jack dotarł do niego i mocno pchnął na ziemię. Łysy podniósł się błyskawicznie i z furią natarł na przeciwnika. Wysoki usunął się z jego drogi
i mocnym ciosem w kark powalił na ziemię.
Jack już więcej nie zaszczycił go spojrzeniem i zajął się dziewczyną. Znów go zaskoczyła. Stała z rękoma opuszczonymi w geście rezygnacji i spoglądała na niego koso. Dopiero teraz dostrzegł kolor jej oczu, który
w zaciemnionym barze był niezauważalny. Przeszywały go na wskroś dwie, niesamowicie szare tęczówki.
- Teraz jesteś mi winna spacer. Nic ci nie jest?
Zaprzeczyła ledwie dostrzegalnym ruchem głowy. Przez moment stali tak, patrząc na siebie, kiedy nagle oczy dziewczyny zastygły w przerażeniu.
- Uważaj! - krzyknęła po angielsku, ale było już za późno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dorve
V.I.P



Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Domku Z Piernika.

PostWysłany: Pon 15:19, 14 Lip 2008    Temat postu:

Hm. Czytając, odniosłam wrażenie, że to jaka scena z filmu przygodowego typu: "Witajcie w dżungli", czy "Sahara".
Generalnie fajne i jak pojawi się kolejny rozdział to z chęcią przeczytam.
Mam tylko pytanie. Dlaczego "pustynne słońce"? Że niby takie palące i ogólnie nieprzyjemne? (:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lunka




Dołączył: 18 Lis 2007
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Wto 18:21, 15 Lip 2008    Temat postu:

Generalnie nie interesuję się takimi opowiadaniami, ale to przypadło mi do gustu.
Ciekawe opisy. Nie takie nużące, jakich ostatnio dużo widziałam.
Tylko co to są hokery? O.o


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lunka dnia Wto 18:22, 15 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Keira




Dołączył: 08 Lip 2008
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia Niczyja

PostWysłany: Pią 12:11, 18 Lip 2008    Temat postu:

'pustynne'- tak, dokładnie Wesoly
'hokery' - te wysokie krzesła przy barach Wesoly
I...dzięki, dzięki bardzo. Jutro wrzuce nowy rozdział


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dorve
V.I.P



Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Domku Z Piernika.

PostWysłany: Pią 16:32, 18 Lip 2008    Temat postu:

A mi się wydaje, że gdzieś znalazłam ten tekst na blogu, mam rację? Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Keira




Dołączył: 08 Lip 2008
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia Niczyja

PostWysłany: Pią 17:25, 18 Lip 2008    Temat postu:

Ech...zgadłaś, a miało to być w tajemnicy utrzymane Jezyk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kay
Administrator



Dołączył: 07 Lis 2007
Posty: 1456
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Znienacka.

PostWysłany: Sob 14:09, 19 Lip 2008    Temat postu:

Heeej, już jest jutro x]

Wybacz, że dopiero teraz, ale jakoś nie było mi po drodze, ekhm.
Swego czasu lubiłam poczytac sobie onetowski "Kuż", z uwagi na niezwykłą zdolnośc autora dostosowania swojego stylu do rodzaju opowieści - luźnego fantasy, osadzonego w realiach jakiegoś tam małego miasteczka w Anglii. Czytałam sobie i podziwiałam.
"Skarb" też sobie czytam i podziwiam, bo tutaj mamy - skądinąd - to samo. Może na kolana nie powala i nie olśniewa, fakt, ale czyta się dobrze. Luźno.
Takoż rzeczę i czekam na następny rozdział albo - co zadowoliłoby mnie bardziej - jakieś Twoje fantasy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Keira




Dołączył: 08 Lip 2008
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia Niczyja

PostWysłany: Sob 21:23, 19 Lip 2008    Temat postu:

Jakies moje fantasy? A jakie? Bo tego dużo mam Wesoly A tak serio, to do opinii publicznej (że się tak wyrażę Jezyk) oddaję narazie historię "Niezapominajki". Mam ją wrzucić? Bo teoretycznie jest już na blogu, ale ... może znaleźć się i tutaj Wesoly Ja sobie jutro pooceniam teksty, bo sie dosiadłam na stałe do kompa. A teraz rozdział II, a właściwie część druga rozdziału pierwszego: Tadam!


Za plecami mężczyzny błysnął nóź. Na parę sekund nastała niesamowita cisza, później Jack wdał z siebie zduszony jęk. Stał jeszcze przez moment, czując się jakby był kąsany przez natrętnego insekta, a później ból w nim eksplodował z całą mocą. Przyklęknął na ziemi walcząc z chęcią omdlenia i próbował dosięgnąć rany.
Tymczasem dziewczyna podwiązała pareo tak, by nie utrudniało jej ruchów i spojrzała z pozorną obojętnością na napastnika.
- Teraz twój rycerz ci nie pomoże – syknął z nienawiścią.
- No proszę, nie podejrzewałam takiej świni, jak ty ,o takie porównanie. Zaskoczyłeś mnie – zakpiła. Poczekała chwile, aż do łysego dotrze sens jej słów i jeszcze raz go sprowokowała: – Czyżby wieprze umiały czytać?
Przemknęło jej przez myśl, że łysy przypomina raczej rozjuszonego buldoga, ale nie miała czasu się nad tym zastanowić, bo mężczyzna zrobił dokładnie to na co liczyła. Rzucił się na nią z wyciągniętym przed siebie nożem.
Z dziecinną łatwością wyminęła jego cios, ale to nie był koniec. Facet zgiął się w pół, aby wykorzystać impet z jakim ją zaatakował i obrócił się w miejscu, machnąwszy nożem na odlew. Tym razem ledwo umknęła ostrzu, ale zaraz mocno kopnęła go w bok głowy. Barczystego zamroczyło, wypuścił nóż z dłoni, ale nic poza tym. Szybko się pozbierał, ale dziewczyna nie czekała na zaproszenie. Zaatakowała znów w to samo miejsce z niezwykłą precyzją. Tym razem łysy nie miał szans i wypluwając zakrwawionego zęba, padł na ziemię jak zabity.
Czarnowłosa szybko odpięła pasek od jego spodni i związała mu ręce na plecach. Nie zwlekając dłużej, podeszła do leżącego na boku Jacka.
- Żyjesz? – klęknęła przy nim i ostrożnie podciągnęła do góry zakrwawiony materiał. – Cholera.
- Aż tak źle? – spytał nagle.
- Myślałam, że zemdlałeś.
- Cóż, ja nie wiedziałem, że jesteś taka rozmowna – odciął się natychmiast i spróbował wstać.
Przytrzymała go zdecydowanym ruchem.
- Spokojnie, kowboju . Daj mi zająć się raną.
- Jesteś lekarzem?
- Wykwalifikowanym weterynarzem… Żartuję.
Spojrzał na nią z wyrzutem.
- Od razu mi lepiej. Co tu się stało?
- Kolega łysy potkną się o własne nogi i stracił przytomność – odparła lekko. – Myślę, że zaraz po tym jak zemdlałeś - pokreśliła to słowo.
- Wolę chyba określenie, którym tak pięknie obdarzyłaś tamtego bydlaka. Au..! Uważaj – warknął, kiedy zbyt mocno ucisnęła ranę.
Pokręciła tylko z dezaprobatą głową i wstała, by wziąć nóż łysego. Odcięła nim kawałek pareo, tak, że teraz sięgało jej nad kolana i rozdarła go na dwa pasy. Jeden zwinęła w kłębek i przyłożyła do broczącego krwią rozcięcia,
a drugim, nie bacząc na gwałtowne protesty Jacka, mocno obwiązała mu bok.
- Jesteś bardzo delikatna – sarknął.
- Potwornie marudzisz.
- Jak chcesz, to możesz sobie iść.
- Racja, mogę – stwierdziła nagle, obrzucając go wściekłym spojrzeniem.
Podniosła się z klęczek i skierowała tym razem z powrotem na wzniesienie. Patrzył przez chwilę, jak z gracją kołysze biodrami, ale szybko się opamiętał. Stęknął głośno, kiedy w końcu udało mu się podnieść.
- Ej! Żartowałem!
- Ja nie.
- Dobra… czekaj! - zawołał za nią znowu i tym razem dziewczyna przystanęła. – Jestem ci winny przeprosiny.
Co powiesz na mały wyskok na plażę, spacer i lampkę wina?
- Tak, poproszę jeszcze występ Celine Dion i motorówkę z gondolierem. Chyba spasuję.
- To może skok ze spadochronu?
- Może być.
- Poddaję się. Wymyśl coś, a ja to załatwię.
- Gdzie ci się tak spieszy, Casanovo? Najpierw musisz wylądować w szpitalu, bo mój bardzo prowizoryczny opatrunek długo nie wytrzyma. Poza tym wątpię, żeby nóż łysola należał do najbardziej sterylnych.
- Zgoda, ale obawiam się, że w tamtej zapadłej dziurze – wskazał ręką w stronę, gdzie znajdowała się knajpka – będziemy musieli słono zapłacić za telefon, o ile w ogóle go mają.
- Mam własny.
- Masz zasięg na tym pustkowiu?
- Mam.
- A imię też masz?
- Jakieś tam mam. Jak się czujesz? – nagle zmieniła temat.
Zamierzał się spierać, ale po raz pierwszy dostrzegł w jej oczach autentyczną troskę.
- Jeszcze trochę pożyję.
- Lepiej tu zostań, a ja zadzwonię po pomoc.
- Nie ma mowy.
- Jak chcesz, ale nie będę na ciebie czekała co kilka metrów.
- Dotrzymam ci kroku – stwierdził już mniej pewnie, bo pożar w jego ranie rozgorzał na dobre.
Zacisnął zęby i równym tempem ruszył za dziewczyną.
Powietrze było potwornie suche i ciężkie, a trawa słaba i wyschnięta na wiór. Każdy krok wzbijał obłok kurzu. Gdy dotarli na szczyt, zaczął wiać lekki wiatr, co obydwoje skwitowali westchnieniem pełnym ulgi.
Będąc przy „Albatrosie”, dziewczyna bez wahania skierowała się do Forda. Kucnęła przy bagażniku i przez moment szukała ręką czegoś pod korpusem samochodu. W końcu z tryumfem wyjęła ze skrytki kluczyki.
- Niezbyt bezpieczna kryjówka – zauważył Jack sceptycznie.
- Dla przeciętnego przechodnia silnik Mustanga z sześćdziesiątego siódmego roku to stary rupieć i nikt nigdy nie próbował mi go zwinąć – wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi. Sięgnęła ręką na siedzenie pasażera i z zewnętrznej kieszonki dużego plecaka wyjęła telefon satelitarny. Z satysfakcją smakowała zdziwienie, jakie odmalowało się na twarzy mężczyzny.
- No, tak – skinął z uznaniem głową. – Na bank masz zasięg.
- Poczekaj gdzieś, a ja zadzwonię po pomoc – poleciła mu, jednocześnie przerzucając bagaż na siedzenie kierowcy.
Zrobił, co kazała bez stawiania oporu. Dawało mu to możliwość obserwowania dziewczyny. Kiedy odeszła, czekając na połączenie, mógł swobodnie się jej przyglądać. Miał nadzieje dowiedzieć się o niej czegoś więcej, bo jak na razie stanowiła dla niego zagadkę. Widział na razie tylko tyle, że jest niezwykle ponętna w tych swoich starych martensach i dopasowanej do ciała górze. Zauważył, że porusza się z lekkością zdumiewającą nawet jak na szczupłe kobiety. Przywodziła mu na myśl akrobatkę. Poza tym nie miał żadnego punktu zaczepienia. Kłujący ból
w ranie przywołał go do rzeczywistości . Ze zrezygnowaniem przyłożył dłoń do materiału tamującego krwawienie.
Dziewczyna po chwili skończyła połączenie i podeszła do niego mnąc pod nosem przekleństwa. Ze złością rzuciła mu urządzenie.
- Jak się czujesz?
- Dlaczego pytasz?
- Aktualnie, w pobliżu tej zapadłej dziury nie ma żadnej grupy sanitariuszy, która mogłaby ci pomóc – wyjęła plecak
i wrzuciła go do bagażnika. – Widocznie mam dziś zły dzień i muszę robić za samarytankę. Zawiozę cię do szpitala. To tylko trzydzieści mil stąd, więc nie powinieneś się wykrwawić – rzuciła beztrosko, ale nagle spojrzała na niego
z zaciekawieniem. – A właśnie, nie powinieneś być nieprzytomny?
- Dzięki, że tak we mnie wierzysz. – ironizował. – Nie jest to najgorsze co mnie spotkało, więc chyba przeżyję. Zależy to jeszcze od tego jak dobrym jesteś kierowcą.
- Cóż, zanim dostałam dokument oblałam z cztery razy, więc sam osądź.
- O matko – teatralnie wzniósł oczy ku niebu. – Przed przyjazdem tutaj powinienem był pożegnać się z rodziną jak należy.
- Trzeba było wcześniej na to wpaść – obeszła samochód dookoła i stanąwszy przed drzwiami kierowcy, zdjęła pareo, które skrywało krótkie, dżinsowe spodenki. Rzuciła mu chustę. – Owiąż tym dobrze ranę, bo już widać niedociągnięcia mojego opatrunku. Postaram się szybko dowieźć cię na miejsce.
Skinął w milczeniu głową, nie mając na nic innego siły i ochoty. Wbrew temu, co jej powiedział powoli mąciło mu się w głowie. Bólu co prawda nie czuł, ale wiedział, że to pierwszy objaw wyczerpania. Zacisnął pięści i na tyle, na ile pozwalała mu rana, rozsiadł się na siedzeniu pasażera. Było mu duszno, a gorące powietrze w samochodzie jeszcze potęgowało to uczucie. Pot spływał mu po czole, ale starał się o tym nie myśleć. Kiedy sprawną ręką odpaliła silnik Forda, zapadł w niezaplanowaną drzemkę.


Cirrusy leniwie przesuwały się po błękitnym niebie, nie dając żadnej osłony przed palącym słońcem. Mimo to, kiedy się obudził poczuł lekki powiew zimnego powietrza. Leniwie przeniósł wzrok w drugą stronę. Leżał w małej, ale klimatyzowanej, szpitalnej sali.
- Witamy wśród żywych, śpiąca królewno.
Przez dobrą chwilę starał się przypomnieć sobie, kim jest urocza istota posyłająca mu szeroki uśmiech, odsłaniający dwa rzędy równych, białych zębów. Uważnie badał jej twarz okoloną falami czarnych, długich włosów
i w końcu, gdy spojrzał prosto w szare oczy, w pełni oprzytomniał.
- Dzień dobry. Nie wiedziałem, że mają tutaj takie piękne pielęgniarki.
- Jeszcze chwila, a twoja pielęgniarka zniknie szybciej, niż się pojawiła, a na jej miejsce wskoczy Berta.
- Berta?
- Bardzo przyjemna tęższa pani z wąsami – uśmiechnęła się jadowicie.
- Już rozumiem. To co powiesz na tę kolację?
- Matko, tylko jedno ci w głowie
- Cóż, chyba nie mam nic lepszego do roboty – wzruszył ramionami i niemal natychmiast tego pożałował. Skrzywił się, kiedy poczuł pieczenie w ranie.
- Uważaj – powiedziała z przekąsem. – Masz świeże szwy, więc specjalnie się nie forsuj. Lekarz mówi, że musisz tutaj jakiś czas poleżeć.
- Zauważyłem – stwierdził smętnie. – Dokładnie jak długo?
- Leżysz tu od czterech, pięciu godzin, a chirurg mówił o dodatkowych dwóch, trzech dniach.
- Niedoczekanie. Muszę jak najszybciej wrócić po samochód.
- Nie musisz.
- Słucham?
- Już go sprowadziłam.
- Czyżby?
- Bordowa Toyota Pickup z dziewięćdziesiątego drugiego roku? Pod siedzeniem masz schowany pięciostrzałowy rewolwer Smith & Wesson Model 500, a w schowku, w bagażniku włoską Berettę 92F kaliber dziewięć milimetrów.
- Widzę, że odrobiłaś lekcje.
- Cenię sobie swoje życie, więc muszę wiedzieć z kim mam do czynienia – wzruszyła ramionami. – Samochód stoi na parkingu przy szpitalu. Dokumenty i kluczyki masz w szafce, przy łóżku, a Berta przyjdzie na obchód za godzinę – spojrzała na zegarek wbudowany w skórzaną bransoletę, którą miała na lewym nadgarstku. – Szybkiego powrotu do zdrowia.
Jack z rozczarowaniem patrzył, jak ciemnowłosa staje i rusza do drzwi.
- Już więcej cię nie zobaczę? – bardziej brzmiało to jak stwierdzenie.
- Pewnie nie – obdarzyła go uważnym spojrzeniem.
- Szkoda. Przedstaw mi się, proszę, zanim odejdziesz.
- Zuzanna.
- Polka?
Czarnowłosa przystanęła zaskoczona w drzwiach i przyjrzała się mężczyźnie z nowym zainteresowaniem,
- Dziadek był z Polski, a reszta to długa historia. Nie masz czasu jej wysłuchać, skoro właśnie wychodzisz, Zuziu – jej imię wymówił bez śladu amerykańskiego akcentu, z perfekcyjną polską dykcją.
- Kto wie… Teraz wzbudziłeś moją ciekawość, więc może jeszcze tu wpadnę. Na przykład, żeby oddać S&W 500 – jej usta rozjaśnił demoniczny uśmiech.
Jack przyjął to z zadziwiającym spokojem. Zuzanna wyszła z sali, nie zamykając za sobą drzwi. Obserwował ją dopóki nie zniknęła z pola widzenia. Kiedy to nastąpiło, nie pozostawało mu nic innego, jak czekać na zapowiedziany obchód Berty.


PS. Ciekawam jak to się Wam podoba Jezyk


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kay
Administrator



Dołączył: 07 Lis 2007
Posty: 1456
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Znienacka.

PostWysłany: Wto 13:06, 22 Lip 2008    Temat postu:

Nie wiem jakie fantasy, więc najlepiej to wszystkie (:
Ja osobiście bardzo chętnie poczytam. Na "Niezapominajki" też się skuszę, chociaż zupełnie nie wiem, czym to pachnie. Poza kwiatkami, oczywiście.

Dobre, chociaż przyznaję, że pierwszą częśc czytało mi się lepiej, może dlatego że tutaj na samym początku wytrąciło mnie z rytmu to potknięcie stylistyczne - czując się jakby był kąsany... nie, nie, coś tu nie gra.
Ale poza tym nadal chcę wiedziec, co jest z tą Zuzą. Ciekawa dzierlatka, nie powiem x]
Zauważyłam kilka błędów, ale pewnie sama je widzisz, bo są całkiem oczywiste (ja innych nie dostrzegam, a to i tak nie przeszkadza mi w grymaszeniu xdd).
I, kurczę, lubię Twój styl.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Keira




Dołączył: 08 Lip 2008
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia Niczyja

PostWysłany: Wto 15:49, 22 Lip 2008    Temat postu:

Dobra, wiem o jakie błędy Ci chodzi, a z tą wpadką stylistyczną, nie wiem co zrobić XD
Co z tą fantastyką zrobić...zobaczę Wesoly
Smerfastycznie, że lubisz mój styl, bo niedługo następna jego porcja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Whisper Strona Główna :: Sensacja, przygoda, kryminał Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
     Whisper: słuchaj uważnie, bo wiatr dziś niesie szepty natchnienia.     
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group   c3s Theme © Zarron Media
Regulamin